Wpadłam kiedyś na bloga o tytule ‚have cake, will travel’ – zupełnie nie pamiętam czy znalazłam tam coś interesującego, pewnie nie bo nie czytam regularnie i nie korciło mnie żeby znów go odszukać, ale tytuł zdecydowanie zapadł mi w pamięć. Dla samego tytułu.
Kiedy na początku tygodnia planowałam podróż to właśnie te słowa obijały mi się po głowie. Na podróż trzeba coś upiec – po pierwsze dlatego, że zostawiam w domu coś dobrego (a spróbowałabym nie!), a po drugie – z czysto egoistycznych pobudek. To ciasto należy do tych idealnych towarzyszy podróży – nie jest ani zbyt słodkie ani zbyt wymagające, można je wrzucić na dno torebki i jeśli nawet nie zostanie pochłonięte w ciągu pierwszych dwóch godzin podróży (w co szczerze wątpię) to nic mu się nie stanie. Pewnie wyciągnięte z tej torebki po dniu czy dwóch będzie tak samo zjadliwe (a kto wie? może nawet będzie lepsze?). Człowiek sie nim nie ubrudzi (kto kiedyś wpadł na pomysł zabrania w podróż np lukrowanych pączków, ten wie o co chodzi) ale z drugiej strony – jest sycące, co nie jest bez znaczenia. I nie trzeba do niego noża. Odrywasz i jest Twoje. Co miewa swoje minusy bo zdarza się tak, że przychodzi ktoś i odrywa połowę, a ja potem muszę biegać i się prosić zeby do zdjęcia coś więcej niż okruchy zostało 🙂
Odrywane ciasto cynamonowe
– 1/2 szklanki mleka
– 1/2 szklanki wody
– 1/3 szklanka cukru
– 400g mąki
– 18g drożdży świeżych
– 60g masła
– 1 jajko
– 1/2 szklanki brązowego cukru
– 3 łyżki cynamonu
– oliwa z oliwek lub 3 łyżki roztopionego masła
Z drożdży, 30ml ciepłego mleka i łyżeczki cukru zrobić rozczyn i odstawić na parę minut. W tym czasie rozpuścić masło i odstawić do ostygnięcia, podgrzać resztę mleka wymieszanego z wodą tak, aby były ciepłe. Wymieszać mąkę, cukier, szczyptę soli. Dodać rozczyn drożdżowy, rozbełtane jajko, przestudzone masło i ciepłe mleko z wodą. Wyrobić ciasto i pozostawić na godzinę do wyrośnięcia.
Po tym czasie przełożyć je na stolnicę i rozwałkować na prostokąt 30x50cm. Posmarować oliwą lub masłem i pokroić na pięć równych pasków wzdłuż krótszego boku – uzyskamy prostokąty o wymiarach 30x10cm. Każdy posypać mieszanką cukru i cynamonu i kłaść jeden na drugim. Taki stosik kroimy na 6 równych części otrzymując 6 stosików z kawałkami ciasta o wymiarach ok 5x10cm. Kładziemy je jeden na drugim i całość przenosimy do keksówki.
Wierzch posypujemy resztą cukru z cynamonem i zostawiamy ciasto jeszcze na ok 45 minut w ciepłym miejscu.
Piec ok 40 minut w 180 stopniach.
Najlepsze jest jeszcze ciepłe 🙂
Cudne! Na pewno upieke, moze nawet juz niedlugo. Ksztalt mnie zachwycil, bo podejrzewam, ze kazde kolejne ciasto bedzie inne – lubie tak 🙂 jak upieke, to pokaze, co wyszlo 🙂 Pozdrawiam!
Bardzo dobry pomysł, tym bardziej że kęsy wyglądają schludnie i apetycznie. Pozdrawiam :o) Ala
Zabrałam się dziś za to ciasto, właśnie wyrasta. Miałam jednak problem, bo w czasie wyrabiania wyszło dość rzadkie jak na ciasto, które trzeba jeszcze później wałkować i kroić. Dosypałam na oko trochę mąki, zobaczymy za godzinę co z tego wyjdzie. Moim zdaniem bardzo pomocne byłoby zamieszczanie w przepisach zdjęć z samego „procesu” robienia wypieków a nie tylko gotowego ciasta lub chociaż opisy jaka powinna być jego konsystencja.
Super pomysł 🙂 Przepis na pewno wypróbuję, bo często podróżuję. W podróży marzy mi się domowe drożdżowe ciasto, aromatyczne i sycące. Takie ciasta przywołują mi wspomnienia o wakacjach na wsi u babci. Poprawi ono humor w podróży, nasyci i sprawi, że poczuję się „jak u babci”. Nigdy nie widziałam ciasta w takiej formie „do odrywania” – bardzo mi się to podoba, bo nawet siedząc za kierownicą w łatwy sposób można „skubnąć” kawałeczek 🙂
a i na facebooku jako Karolina 🙂
po pierwsze- bardzo zaciekawiła mnie nazwa- do walizki…pomyślalam, że to pewnie jakies ciasto ucierane, bez kremu. Kiedy w składzie zobaczyłam ukochane drożdże(tak jem je na surowo) i cynamon przypomniały mi się pewne Święta Bożego Narodzenia, które spędziłam właśnie w dordze,z walizką w ręku. I pewnie gdybym miała wtedy to ciasto w jej wnętrzu – podróż minęłaby szybciej;)
Witam. Z przyjemnością zaglądam na Twojego bloga już od jakiegoś czasu. Jednak do tego przepisu wracam wielokrotnie. Ciasto jest przepyszne! I do tego jaka radocha, z tego rwania. ;D Nawet niejadki lubią sobie go skubnąć i wracają po dokładkę. Tak jak i ja 😉 Pozdrawiam!