Trudno mi samej w to uwierzyć, że od ostatniego wpisu – kiedy to narzekałam na deszczowe lato – niewiele się w kwestii pogody zmieniło. No, a jeśli już na gorsze – nie lubię burz więc z mojego punktu widzenia – gorzej być nie może. Dziś rano po przebudzeniu zamrugałam z niedowierzaniem patrząc na 12C na termometrze. Serio, 12C pod koniec lipca? Jak dla mnie rewelacja! Na złość tej całej pogodzie poszłam kupić czerwone porzeczki z postanowieniem zamknięcia lata w słoikach (słowo lato dziwnie tu wygląda). Kto wie? Może w październiku będą upały i wtedy słoiczki z owocami będą jak znalazł. O porzeczkach napiszę więcej już wkrótce a dziś będzie oda do malin. Wyglądają pieknie, pachną nieziemsko i smakują bosko.
Ciasto, które tym razem postanowiłam zrobić pewnie większość z Was zna – nie będzie to żadna rewolucyjna nowość. Ci, którzy nie znają proszeni są o natychmiastowe udanie się w celu nabycia drogą kupna pudełka malin.
Jadłam (tzn piekłam a potem jadłam) to ciasto już parę razy w życiu ale zawsze z mrożonych malin (tak to już jest, że fazę sernikową mam zazwyczaj późną jesienią a wtedy maliny wyłącznie z zamrażarki lub słoika). Tym razem skusiłam się (a co! w końcu pogoda jak w październiku więc wszystko sie w kwestii sernikowej zgadza) na wersję ze świeżymi malinami. Różnica jest wyczuwalna – po prostu rewelacja. Nawet mój pies warował dzielnie przy piekarniku przez godzinę czując zapach pieczonych malin…
Ciasto czekoladowe z masą sernikową i malinami
ciasto czekoladowe:
– 3 jajka
– 200g masła
– 100g gorzkiej czekolady
– 250g cukru
– 110g mąki
masa serowa:
– 400g sera
– 2 jajka
– 150 cukru pudru
– 1/2 cytryny
oraz gościnnie:
– maliny
Przepis na to ciasto pochodzi z magazynu Delicious z 2003 roku, na polskich forach królował długo występując pod nazwą ‚sernikobrownie z malinami’ ale mnie nigdy ta nazwa nie przypadła do gustu stąd nazwa jak wyżej. Przepis został przeze mnie bardzo delikatnie zmodyfikowany.
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce i odstawić do ostygnięcia. Masło (miękkie) utrzeć na puszystą masę z 250g cukru (drobno mielonego). Dodawać pojedyńczo jajka, a następnie mąkę (po łyżce). Na końcu dodać czekoladę.
Ser utrzeć z cukrem pudrem. Dodać jajka oraz sok z połowy cytryny. Nie używać najwyższych obrótów w mikserze żeby masa nie była zbyt płynna.
Na blaszkę wylać 3/4 ciasta czekoladowego, na nie wyłożyc masę serową i wyrównać. Na wierzch kłaść łyżką pozostałą masę czekoladową (jest bardzo gęsta więc nie jest to proste). Jeśli ktoś chciałby wersje z zawijańcami to widelcem można lekko wymieszać górę z masą serową. Na wierzchu obficie posypać malinami.
Piec w piekarniku nagrzanym do 170C przez godzinę. Proponuję zaglądać do ciasta po 50 minutach pieczenia i zdecydować czy piec dalej czy wystarczy – ja przetrzymałam 70 minut bo wcześniej masa serowa była zbyt rzadka.
Pyszne jest jeszcze ciepłe, dla rozpusty podane z gałką lodów waniliowych. Na drugi dzień podaje je (w wariancie optymistycznym czyli jeśli ciasto przetrwa do następnego dnia) polane ciepłym puree z malin.
PS. Przypominam o trwającym konkursie, a tutaj można zaproponować temat na sierpniową tapetę 🙂
pysznie wygląda 🙂
Maliny…moja letnia miłość:)
tyle dobroci w jednym cieście..
😮
Jak to wygląda?! Od razu mi się włączył ślinotok!!! 🙂
Dziękuję za udział w akcji 🙂
Mniam … Ciasto czekoladowe, plus ser, plus maliny – to musi być niebo w gębie 🙂 Z utęsknieniem czekam na lato i maliny z mojego ogrodu, by móc upiec to ciasto według Twojego przepisu i spróbować, jak smakuje 🙂 w ogóle wszystkie przepisy są cudowne i różnorodne, znalazłam tu wiele ciekawych pomysłów, które planuję zrealizować 😉
O! Pycha połączenie, można by rzec, że to trio doskonałe i smakowo, i kolorystycznie 🙂 Czaje się już na nie od jakiegoś czasu, a w tym wydaniu wygląda świetnie (i za pewne tak samo smakuje). Z pewnością zagości i u mnie na stole jak tylko nadejdzie lato (a kysz zimo!) i pojawią się pierwsze soczyste malinki w sadzie 😉
Życie o smaku czekoladowo-malinowym jest piękne. Zachwyca odcieniami czerwieni i brązu, zapachem malin zebranych prosto z przydomowego ogródka, przewiercającą świeżością. Takie życie ma smak wyrazisty, intensywny. Nigdy się nie nudzi takie niedopowiedziane połączenie. Malina przypomina mi, że jestem częścią Natury. Czekolada zaś dodaje mojej codzienności przyjemnej radości. Czekolada i malina są cząstką mojej duszy 🙂
PS. Przepisu jeszcze nie wypróbowałam, ale to tylko kwestia czasu 😉
A ja fazę na serniki mam przez cały rok, o malinach niewspominam, a to ciasto.. też chcę kawałek, no!
Miałam silną potrzebę na ciacho z serem,pech chciał że nie miałam czekolady.Była 21.30 późno,pobliskie sklepy zamknięte.Zaczęłam kombinować,zrobiłam tartę z masą sernikową obsypaną malinami i borówkami:-)wyszła całkiem dobra:-)
Ciasto jest przepyszne! Ulubione końcowoletnie i wczesnojesienne! Świeże maliny pasują idealnie 🙂 Korzystam z przepisu już jakiś czas i jest niezawodny 🙂