Klasyka gatunku – zupa, która śni mi się po nocach od kiedy zjadłam ją po raz piewszy w tawernie Korona & Kotwica. W oryginale robi się ją ze świeżego, uwędzonego łupacza ale to nie jest ryba, którą łatwo kupić w Polsce więc można ją zrobić np z makrelą lub pstrągiem. Miałam to szczęście, że wspomniana tawerna sama wędzi ryby w piecu opalanym drewnem, a świeże ryby prosto z kutra mają każdego ranka. O łupaczu wcześniej nie słyszałam i muszę powiedzieć, że namieszał na liście moich ukochanych ryb. Zresztą jadłam też u nich sałatkę z wędzoną makrelą i poważnie rozważałam z tego powodu zamieszkanie w jednym z wielu wakacyjnych domów w okolicy by móc te ryby jeść na co dzień (muszę wrócić do tego pomysłu!)
A sama zupa? Jest treściwa, rozgrzewająca – idealna, gdy za oknem deszcz lub śnieg. Z zup w kategorii ‚owoce morza’ jest bardziej swojska niż chowder i bisque razem wzięte – mam wrażenie, że amerykański chowder wstydzi się tego, że jest „biedną” zupą a francuski bisque z kolei próbuje udawać coś innego czyli zupełnie inaczej niż cullen skink.
Niech żyje proste, odżywcze jedzenie – bez zadęcia, za to z szacunkiem do składników i historii!
Cullen skink
– 450g wędzonej ryby
– 450ml mleka
– 460g ziemniaków
– 2 cebule
– 3 łyżki śmietany
– szczypiorek
Cebule pokroić drobno, ziemniaki w małą kostkę – w garnku rozpuścić łyżkę masła, wrzucić cebulę i poddusić aż się zeszkli, a następnie dodać ziemniaki. Dodać wodę (ok 300ml) i zostawić na małym ogniu, pod przykryciem ok 15 min. aż ziemniaki zmiękną.
W drugim garnku położyć rybę (skórą na dół) i zalać mlekiem – pod przykryciem, na małym ogniu gotować 5 minut – mniej więcej w połowie czasu gotowania należy przewrócić rybę skórą do góry.
Rybę delikatnie wyjąć i zostawić do ostygnięcia – wtedy podzielić ją na małe części (najlepiej rękami) i usunąć ości (ale zostawić skórę, która powinna dać się równie łatwo jak mięso podzielić na małe kawałki)
Rybę i mleko dodać do garnka, w którym gotowały się ziemniaki – dodać śmietanę, doprawić do smaku solą i pieprzem, i potrzymać jeszcze 5 min. na ogniu. Przed podaniem dodać szczypiorek.
* inna szkoła mówi, że do tej zupy powinno się dodawać puree z ziemniaków więc czasem przed dodaniem mleka i ryby miksuję ziemniaki i cebulę blenderem ale można po prostu wykorzystać niezjedzone ziemniaki z obiadu, by po dodaniu ryby i mleka uzyskać pyszną i sycącą zupę.
PS. Pytacie w mailach więc napiszę tu: miseczka pochodzi stąd
Brzmi super. Przy okazji przypomniałaś mi też o chowderze. Będzie gotowane, oj będzie 🙂
Tak, zreszta przepis na chowder (w wersji rybnej) też jest na blogu 🙂 Prawda, że rybne zupy to jest to na zimę?
Dokładnie. Rozgrzewające i sycące, czyli idealne 🙂
Udało się wypróbować cullen skink?